Internetowy parking, czyli jak można zarabiać na domenach
Zjawisko tzw. domainingu, czyli zarabiania na domenach, jest już trendem, który na stałe wpisał się w krajobraz rynku internetowego. Nikogo nie dziwią domenowe transakcje sięgające tysięcy lub nawet milionów dolarów. Zdarza się jednak, że oczekiwanie na wymarzonego kupca naszej nazwy lub na ukończenie serwisu WWW, który miał być „podpięty” pod wybrany adres, dłuży się niemiłosiernie. W takim wypadku domena internetowa leży bezczynnie, zbierając tylko wirtualny kurz. Można jednak tego uniknąć i zagospodarować czas nieużywanego adresu internetowego, by ten wykazał się jakimś produktywnym zajęciem i zaczął zarabiać dla nas pieniądze. Gdy w portfolio mamy pokaźną grupę nieużywanych domen (których w najbliższym czasie nie zamierzamy w żaden sposób wykorzystywać), najlepiej je po prostu zaparkować.
Parkowanie domen (ang. domain parking) jest sposobem na monetaryzację ruchu na niewykorzystywanych domenach, które zamiast leżeć odłogiem, mogą zarobić dla nas kilka groszy. Polega ono na umieszczaniu pod danym adresem linków, za kliknięcia których otrzymujemy wynagrodzenie. Zawartość strony generowana jest automatycznie, a użytkownik musi jedynie określić zakres tematyczny wyświetlanych reklam, którą można dookreślić, by była ona jak najlepiej dopasowana do nazwy domeny internetowej.
Wybieramy odpowiednie miejsce parkingowe
Wśród serwisów oferujących usługę parkowania domen są m.in. Sedo.com, NameDrive.pl, Bodis.com czy ParkingPanel.com. Opinie osób „siedzących” w domenowym biznesie są podzielone, ale przeważa zdanie, iż polskie domeny narodowe najlepiej parkować w NameDrive, globalne natomiast w Sedo. Dodatkowym plusem, działającym na korzyść NameDrive, jest fakt, że serwis ma swój polski oddział, w związku z czym kontakt z pomocą techniczną może odbywać się w naszym rodzimym języku. Jeżeli się przyjrzymy dyskusjom użytkowników forów internetowych poświęconych zagadnieniom domainingu, stwierdzimy, że zarówno Sedo, jak i NameDrive toczą w miarę wyrównany bój o klientów, jednak z lekkim wskazaniem na tego drugiego ze względu na poziom obsługi klienta.
„Mimo że polski rynek wtórny domen jest zdecydowanie jednym z ciekawiej rozwijających się, nie planujemy na razie uruchomienia polskojęzycznej wersji serwisu” – odpowiada na nasze pytanie o uruchomienie zlokalizowanej wersji serwisu Semra Yilmaz, PR Manager z Sedo.com. – „Jednakże zatrudniamy pracowników, których rodzimym językiem jest polski, dzięki czemu mamy pewność, że klienci z Waszego kraju mogą otrzymać zadowalające wsparcie” – dodaje.
Reklama reklamie nierówna
Wpływy z parkowania domen są bardzo zróżnicowane i wahają się w zależności od kategorii tematycznej reklamy. Przykładowo: lepiej płatne są kliknięcia linków związanych z nieruchomościami lub kredytami niż reklamy związane z edukacją (jak widać, edukacja nawet na parkingu jest niedoinwestowana) czy muzyką. System gradacji płatności za różne typy reklamy może rodzić pokusę wyboru zawsze najdroższej sekcji tematycznej dla każdej domeny – niezależnie od tego, czy ta ma jakiegokolwiek merytoryczny związek z wybranym zagadnieniem. Jak się jednak nietrudno domyślić, serwisy zajmujące się parkowaniem domen starają się przed takim procederem zabezpieczać.
„Wszystkie domeny zaparkowane w NameDrive są monitorowane i weryfikowane pod kątem spójności nazwy domeny z wyświetlanymi reklamami” – mówi Małgorzata Garbe z serwisu NameDrive. – „Ewentualne nadużycia prowadzą do usunięcia domeny z parkingu lub w rażących przypadkach do zablokowania konta”.
Trzeba sobie też uświadomić fakt, iż taka manipulacja może przynieść odwrotny skutek od zamierzonego.
„Jednym z najważniejszych czynników podczas parkowania domen jest wybór odpowiednich słów kluczowych” – mówi Semra Yilmaz. – „Jeśli chcemy zaparkować domenę travel.com, wówczas najlepszymi słowami kluczowymi będą travel, tourism, voyage, trip, journey itp. W wypadku gdy użytkownik szukający informacji związanych z podróżami (ang. travel), trafi na taką domenę, z dużym prawdopodobieństwem kliknie umieszczone tam linki, które doprowadzą go do stron zawierających informacje związane z interesującym go tematem. Jeśli na domenie travel.com ustawimy słowa kluczowe związane z finansami, prawdopodobnie nie zarobimy zbyt wiele, gdyż internauta po zobaczeniu reklam w żaden sposób niepowiązanych z podróżami szybko zamknie okno przeglądarki”.
Według użytkowników forum di.pl, jednego z największych polskich forów poświęconych tematyce domen internetowych, tzw. clickrate reklam, które są dobrze dobrane do nazw domen, jest kilkakrotnie większy i sięga nawet kilkunastu procent odwiedzających.
Skąd przybędą goście?
W tym miejscu należy też poruszyć kwestię tzw. ruchu na zaparkowanych domenach. Regulaminy serwisów oferujących tę usługę jasno stwierdzają, że nie wolno w sposób sztuczny zwiększać liczby odsłon i kliknięć np. przez reklamę banerową, posty na forach, e-maile, czaty itp. Wśród restrykcji serwisu NameDrive znalazło się nawet zastrzeżenie zabraniające krewnym, przyjaciołom lub znajomym właściciela domeny klikać umieszczonych tam linków reklamowych.
Wszystkie odsłony adresów „podpiętych” do parkingu muszą więc być wygenerowane w naturalny sposób. Wejścia na witryny mogą pochodzić jedynie z dwóch źródeł: „type in” oraz „expiring traffic”. Pierwsze pojęcie oznacza po prostu nazwy wpisywane bezpośrednio w przeglądarce. Mogą to być zarówno nazwy generyczne (czyli popularne słowa i zwroty), jak i literówki popularnych serwisów internetowych (np. inertia.pl).
„Na literówki wchodzimy przez pomyłkę, tak więc gdy zobaczymy stronę inną niż ta, której się spodziewaliśmy, szybko z niej wychodzimy. Inaczej jest w wypadku domen generycznych. Jeżeli szukamy w Sieci agencji pracy, wpisując w przeglądarkę agencjepracy.pl, i w efekcie znajdziemy stronę z reklamami agencji oraz pośredników pracy, z pewnością wybierzemy jedną z nich i klikniemy” – stwierdza Małgorzata Garbe.
Fakt ten potwierdza również Semra Yilmaz, która zauważa, że wśród czterech milionów zaparkowanych w Sedo domen największą popularnością cieszą się właśnie „generyki“, takie jak np. dollars.com czy planet.com.
Drugą grupę źródeł wejść stanowią domeny tzw. wygasającego ruchu, czyli pozostałości po zlikwidowanych serwisach internetowych. Adresy takie są już wypozycjonowane w wyszukiwarkach oraz często też mają prowadzące do nich linki, rozsiane po różnych zakamarkach Sieci. Jak nietrudno zgadnąć, czynniki te w rezultacie przyczyniają się do pokaźnego wzrostu liczby osób odwiedzających taką domenę, co ma też swoje przełożenie na określone zyski.